Zapisując dziecko do Harcerstwa Polskiego wyrażam zgodę na:
- Udział w wyprawie drużyny do lokalnego parku/poza obręb sali na część zbiórki
- Udział w jednodniowych wyprawach harcerskich poza obręb miejscowości zamieszkania
- Robienie zdjęć podczas zajęć harcerskich, nagrywanie filmików i głosu do ewentualnego umieszczanie na naszych harcerskich portalach internetowych, portalach społecznościowych w pismach harcerskich lub podczas innych harcerskich spotkań m.in na stronie, www.harcerstwo.org.uk oraz naszych fanpage Harcerstwo Polskie w Szkocji, czy tez Harcerstwo Polskie w Anglii. Zdjęcia i materiały będą należały do Harcerstwo SCIO. Organizacja zastrzega sobie prawo do zamieszczenia zdjęć do 2 lat po zakonczeniu członkostwa przez podopiecznego.
Rozumiem, że zgłoszenia na biwaki, obozy są osobne.
Zapisując dziecko do Harcerstwa Polskiego, wyrażam zgodę na ZAKAZ UŻYWANIA TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH ZGODNIE Z PODRĘCZNIKAMI METODY HARCERSKIEJ wg. HARCMISTRZA MARKA KAMECKIEGO: TELEFON KOMÓRKOWY NA OBOZIE - ewentualnie za zgodą drużynowego w określonych okolicznościach.
Zamieszczamy fragment książki opisujący i wyjaśniający dlaczego telefony komórkowe na biwakach i obozach to zły pomysł, tekst dla chętnych:
O co chodzi tymi telefonami?
(fragment z podręcznik metody harcerskiej harcmistrza Marka Kameckiego)
(…) W naszej drużynie zawsze obowiązywał zakaz zabierania „komóry” na obóz. Informowałem o tym zawsze rodziców na wrześniowym zebraniu bardzo dobitnie i ćwiczyłem to na biwakach. Punkt dotyczący telefonu zawarty był nawet w regulaminie obozu i mówił, że jak u kogoś znajdzie się komórka, to tego samego dnia chłopiec jest odwożony do domu. Dlaczego? Po pierwsze: obóz harcerski jest raczej obozem, gdzie odbywa się proces wychowawczy, a nie kolonią wypoczynkową. Jedną z jego ról jest wyrobienie psychicznej i fizycznej samodzielności u chłopców. Nie jest to możliwe, jeżeli trzy razy dziennie dzwoni mama i pyta, czy wszystko w porządku? Chłopiec musi znaleźć oparcie w swoich kolegach, przybocznych i drużynowym, a przede wszystkim musi sobie umieć porazić sam ze sobą. Telefon nie tylko tego nie ułatwia, ale to uniemożliwia. Po drugie: telefon komórkowy przeciętnie „żyje na obozie” od 3 do 5 dni (deszcz, pył, wilgoć). Nawet telefon drużynowego oraz telefon alarmowy często ulegają zniszczeniu, mimo że są zabezpieczone. Poza tym telefonu i tak nie ma gdzie ładować – na obozie nie ma prądu, a harcerze nie wychodzą „do miasta”. Wprawdzie są już ładowarki solarne, ale nigdy nie miałem sytuacji, gdy rozładował mi się telefon – z reguły leżał wyłączony w szczelnym pudełku w plecaku. Po trzecie: spokój rodziców. Wyjaśniając rodzicom na zebraniu lub przed wyjazdem na biwak, dlaczego zakazuję posiadania telefonu w terenie, przytaczam taką oto historię, która zdarzyła się jednemu ze znajomych drużynowych.
W połowie obozu siedzieli w namiocie komendy późną nocą i omawiali plan na następny dzień. Było już blisko północy i lał deszcz. Nagle zadzwonił telefon drużynowego. Po drugiej stronie roztrzęsiona matka spytała, gdzie jest jej dziecko, bo syn zadzwonił i powiedział, że jest sam w lesie, jest burza, nie wie, gdzie jest, i żeby go stąd zabrała. Wszyscy wypadli z namiotu i u wejścia natknęli się na rzeczonego harcerza, któremu zrobiło się na warcie nieswojo i zadzwonił do mamy. Trudno było ustalić, co powiedział matce, trudno powiedzieć, co ona usłyszała. W efekcie trzeba było ją uspokajać i przysięgać, że nic złego się nie dzieje. „Jeżeli więc nie chcecie państwo być budzeni w nocy przez syna rozpaczliwym telefonem, my nie chcemy, żeby brali ze sobą telefony, bo warta jest m.in. po to, żeby chłopiec poczuł się nieswojo i aby potrafił to opanować”.
Odcięcie od telefonu nie oznacza odcięcia od kontaktu z rodzicami. To jest niedopuszczalne. Pamiętam, jak w czasach, gdy nie było jeszcze na świecie telefonów komórkowych, trzeba było zmuszać chłopców, żeby po tygodniu obozu napisali cokolwiek do rodziców. Do tego stopnia, że przyboczny sadzał wszystkich w stołówce, rozdawał pocztówki i dyktował: „Kochana mamo, na obozie jest cudownie, itd.”. Aby umożliwić rodzicom kontakt z dzieckiem, udostępniamy trzy numery telefonów – drużynowego i obu przybocznych (telefon alarmowy jest nietykalny) i ustalamy 3 godziny, podczas których mogą zadzwonić i porozmawiać z synem, np. w niedzielę po kościele, pomiędzy 10.00 a 13.00, albo w sobotę po południu. Każdy rodzic ma ok. 5 min.
na rozmowę, bo telefony są tylko trzy, a chłopców ponad dwudziestu. Jednak nie wszyscy rodzice dzwonią. Podczas wyjazdu na jeden z obozów usłyszałem mimochodem jak 14-letni wywiadowca, jadący na swój trzeci obóz, żegnał się z matką słowami: „Tylko do mnie nie dzwoń”. Zapamiętałem to i przypilnowałem, żeby zadzwonił do niej w czasie przeznaczonym na kontakt z rodzicami. „Matka jest tylko jedna”. Kiedy indziej „po kościele” spontanicznie doszło do meczu „w nogę” z miejscowymi chłopakami na ich boisku. Zadzwoniła jedna z najbardziej przewrażliwionych matek, która ledwo dała się przekonać, żeby jej pociecha nie brała telefonu na obóz. Musiałem postawić sprawę na ostrzu noża – albo telefon, albo obóz. Orzekła, że w takim razie syn nie pojedzie na obóz. Powiedziałem, że trudno. Nie wiem, co się działo w domu, ale zadzwoniła wieczorem i powiedziała, że to wbrew jej głębokiemu przekonaniu, ale zmieniła zdanie i syn pojedzie. No więc chłopcy grają w piłę i dzwoni ta matka. Wołam chłopaka, ale on nie chce zejść z boiska – „Niech zadzwoni później” – „Syn mówi, że nie chce teraz rozmawiać i żeby pani zadzwoniła później”. Kobieta dostała spazmów, więc przerwałem mecz i zawołałem miglanca. – „Mów szybko, bo nie mam czasu” – tak rozpoczęła się rozmowa, która trwała mniej niż minutę. „Nic mi nie jest, nie jestem głodny, nie skaleczyłem się, jest mi sucho, nie mam czasu rozmawiać teraz z babcią”. Tak brzmiała druga część rozmowy. Resztę, czyli ok. 10 min., musiałem przekonywać
kobietę, że nic mu nie jest, że chodzi głodny, ale potem się najada, że się skaleczył, ale niegroźnie i tylko raz… i że świetnie się bawi. Przekazałem też pozdrowienia dla babci. Zachęcam, żeby pójść tą drogą, ale należy starać się wytłumaczyć rodzicom, dlaczego nie zabieramy telefonów. Zastrzegamy też, że jeżeli chłopiec będzie chciał KONIECZNIE zadzwonić do domu, to mu to umożliwimy w każdym czasie.
Marek Kamecki OBÓZ DRUŻYNY HARCERZY
https://allegro.pl/oferta/marek-kamecki-oboz-druzyny-harcerzy-10857311804?fbclid=IwAR3o6y5L-EvUcyKetIT-NlJ0uOUFRuzitLU_toXoxtnkgOqj5m-sAfvsCpQ