Nie trzeba zagłębiać się w dotychczasową twórczość Patryka Vegi, by przekonać się, że jego filmowe inspiracje zwykle kryją się w nagłówkach internetowych i tabloidowych. Im większa i grubsza czcionka, im większa liczba wykrzykników, tym większe prawdopodobieństwo, że temat znajdzie się w pracowni reżyserskiej pana Krzemienieckiego. Podkarpacka afera kręci się wokół sieci bezkarnych eskort, w których przedstawiciele show-biznesu, polityki, duchowieństwa i organów ścigania podobno szukają zabawy, niczym róg obfitości, którym Vega może podlewać swoje ego.
Reżyser ponownie postawił się w roli głównego informatora społeczno-politycznego skandalu, wymachując niewidzialną (dotychczas) sekstaśmą i chwaląc się wielogodzinną rozmową ze światem przestępczym. Ale nic się nie stało. W "Pętli" Vega używa do ukrycia się plotek, półprawdy i zamyślenia, które usłyszała już publiczność. Podobnie jak w „Polityce”, nie ma odkrywczych artykułów, nie ma autorskich recenzji, nie mówiąc już o dogłębnej analizie tematów filmu. To kompletny teledysk, trwający blisko dwie godziny, autor w szybkim tempie przenosi nas przez świat przestępczości, seksu i narkotyków.
Przewodnikiem po tych piekielnych podkarpackich kręgach był młody oficer CBŚP Daniel Śnieżek (Antoni Królikowski), który współpracował z ukraińskimi bliźniakami Alexem i Żenią (Marcin i Maciej Zacharzewski) nad stopniowym rozszerzaniem przestępczego imperium opartego na działaniach agencji towarzyskiej. pozamałżeńskie romanse z prokuratorem Konarską (Katarzyna Warnke), policja „stojąca na rękach” zapewniła sobie parasolkę, a jednocześnie stała się bronią do walki z przywódcą wrogiej grupy Dawidem „Cyganem” Kosteckim (Peter Stramowski). Śnieżek zdobywał coraz większą władzę za pomocą potajemnie nagranych taśm, na których nagrywał wybitnych ludzi w stanie kompromisu. Wkrótce będzie musiał za to zapłacić wysoką cenę.
Publiczność również zapłaciła nieświadomie, a nie tylko pozostałą kwotę w kasie. Oglądanie wulgarnych scen seksu (podobnych do pewnego stopnia do wulgarnej pornografii), słuchanie serii wulgaryzmów i śledzenie wadliwych fabuł może pochłonąć dużo zdrowia. Uprzedmiotowienie kobiet w „Pętli” jest szokujące, a na ekranie mamy do czynienia z ofiarami haniebnego handlu ludźmi. Problem libido protagonisty jest również marginalizowany i ilustrowany patologicznym cyklem-nomen omen-karnawałem. Brakuje nawet podstawowej analizy psychologicznej (dobrym przykładem jest np. „Wstyd” Michaela Fassbendera).
Podczas oglądania tego wszystkiego nie tylko nasilał się ból głowy i stopniowo rozprzestrzeniało się zmęczenie (w pewnym momencie prędkość filmu gwałtownie spadła, tracąc jedną z nielicznych zalet, a mianowicie szybkie tempo), ale także wzrosło uczucie zmęczenia . Vega mogła pobić rekord Guinnessa pod względem liczby scen wykorzystanych w filmie. Czasami na minutę jest ich nawet kilkanaście. Pokaz „pętlowy” jest podobny do sytuacji, którą wielu z nas dobrze zna: kiedy jeden z członków naszej rodziny mechanicznie zmienia kanał telewizyjny zupełnie bez sensu, wydaje się, że jest w transie. Irytujące, prawda? Vega obsługiwała nas na większym ekranie przez prawie dwie godziny.
Fabuła filmu składa się głównie z wielu scen przypominających skróty serialu. Może i jest, ale dlaczego płacimy za jego podsumowanie, kiedy idziemy do kina? Vega po raz kolejny zmarnowała aferę podkarpacką, tajemniczą śmierć „Cyganów”, czy ogromny potencjał rosyjskich służb specjalnych do angażowania się gdzieś za kulisami w tajemnicze śledztwa. Umiejętności aktorskie Antoniego Królikowskiego, któremu kazano zagrać rolę „Bad Boya”, zostały niemal zmarnowane. Chyba tylko Piotr Stramowski stał się bardzo podobny wizualnie i osobiście do Dawida Kosteckiego i wygląda bardzo popularnie.
Nie ma końca – to element umiejętności reżysera, Vega zawsze miała duży problem. W „Pętli” widać za dużo. Biblijna symbolika w kilku ostatnich scenach jest inwazyjna i naiwna, odrywając się od „kołowej” rzeczywistości i filmowej estetyki, a nawet komedii i absurdu. Tak bardzo, że poczujesz, że ktoś celowo zmienił taśmę przed zamknięciem napisów. Paradoksalnie, kiedy Vega chciał chwilowo oderwać się od „patologii” obrazu i zwrócić się po teologiczne wyobrażenia, dostarczył najwięcej powodów do śmiechu.
W „Pętli” widać konsekwencję reżysera, blefowanie i narcystyczną pewność siebie. Z drugiej strony nawet przyzwoity film nie ma absolutnie żadnego materiału. Przed laty Vega odwaliła kawał dobrej roboty w filmach dokumentalnych. Jeśli ma taśmy i nagrania, o których wielokrotnie wspominał w swoim oświadczeniu, to dokumentalna historia może być lepszym sposobem na opisanie podkarpackiej afery. Może tam dowiemy się prawdy o obietnicy reżysera. Nie znajdziemy ich w filmach.
https://cinemak.pl/film/petla-2020-cda